Paulina Włodarczyk "Zaginione dzieci"



W życiu kierujemy się kilkoma prawdami, które nam przyświecają. Oczywiście każdy ma swoje priorytety i przesłanki wyznaczające drogę w życiu. Dla jednych są to pieniądze – tak niezbędne i wyczekiwane do podniesienia statusu. Dla innych sława – kusicielka zapewniająca uwielbienie innych. Niektórzy mierzą niżej, chcą stabilnego życia oraz ukochanej osoby przy boku. A dla bohaterki książki Zaginione dzieci – strach. Przed nią samą, tym co może zrobić. Wypracowany pogrom w otaczającym ją środowisku.



„Ta rozmowa trwała zaledwie kilka sekund, a wyczerpała mnie całkowicie. Pierwszy raz zatęskniłam za niezręczna ciszą, jaka zazwyczaj otaczała mnie wśród obcych.”  

Fabuła

Główną bohaterką jest Marry, którą autorka przedstawia nam od najwcześniejszych lat. Mimo młodego wieku, ma swoje własne przemyślenia o życiu. Opisuje otaczające ją życie z wielką powagą oraz niesłychanymi pokładami niechęci, której nie powstydziłby się największy krytyk. Autorka przedstawia jej drogę przez wiek dorastania. Pierwsze bójki, miłości, przyjaźnie, zawahania, a także dużą dozę samotności.

Czy dziewczynka odkryje, że nie tylko strach jest w życiu ważny? Co się stanie, kiedy na jej drodze znajdą się przychylni ludzie? Czy wpuści kogoś do swojego życia?

Moim zdaniem

Autorka widmo i książka, która nie zapowiadała się tak, jaka jest w rzeczywistości. Tak, dobrze czytasz. Z niebywałymi oporami podeszłam do książki Pani Pauliny Włodarczyk. Dlaczego? Ponieważ o twórczyni nic nie wiadomo. Nie ma nawet o niej wzmianki na stronie Wydawnictwa, a to nie jest normalne. Dlaczego ją tak ukrywają? Do tego książka wcale nie jest reklamowana. I nie chodzi mi o wielką promocję masową. Nie wiadomo o niej nic – tak jak o autorce. Słowo się rzekło, podjęłam się zadania.

Wyobraź sobie, że od najmłodszych lat twoim życiem kieruje cynizm. W najgorszej postaci. Ksiądz zniechęca Cię do wiary. Traktuje Twoje problemy egzystencjalne jako nic nieznaczące bzyczenie nad uchem. Rodzice niby są, ale jednak ich nie ma. Od najmłodszych lat jesteś sam/sama. Tak właśnie wygląda życie Marry, dla której życie oznacza ciągła walkę. Otoczenie uczy ją, że szacunek musi wypracować sobie siłą. I tak właśnie robi. Jest wysoka, silna oraz nie boi się konfrontacji z najgorszymi drabami. Autorka przedstawia dziewczynkę od lat dziecięcych. Przechodzimy przez jej okres dorastania i postrzegania, że życie może być inne niż wcześniej zakładała.

Najmocniejszym punktem książki jest Marry. Bez ogródek przedstawia otaczającą ją rzeczywistość. Nie boi się mówić o złych aspektach polskiego, szkolnego życia. Placówkę przedstawia jako maszynę rządzącą się swoimi prawami, gdzie warunki dyktuje młodzież, a dorośli, mimo starań, nie mają prawa głosu.

„- Znowu cię pobił? Przytaknął, spuszczając wzrok.”



Książka jest stworzona w sposób trochę absurdalny. Wiem, że dzieciaki mają swoje własne poczucie wartości i że zdanie dorosłych mają za nic. Jednak przejęcie przez nich władzy jest dość dużym przekłamaniem. Oczywiście, są aspekty których starsi obywatele nie chcą widzieć. Jednak w książce Pauliny Włodarczyk jest to na swój sposób przekoloryzowane. 

Autorka pisze w sposób wciągający. Aż chce się poznać Marry i to, jak zmienia się jej podejście na przestrzeni lat. Nie da się nie zauważyć, iż kolejne doświadczenia kształtują światopogląd dziewczynki. Przestaje być taka cyniczna. Zaczyna dostrzegać pustkę, która ją otacza. Nie chce być tylko „mięśniakiem” wzbudzającym postrach, ale osobą, która ma przynajmniej jedną, zaufaną osobę koło siebie. Podoba mi się jak twórczyni, w naturalny sposób, pokazała przemianę głównej bohaterki.


Styl Pauliny Włodarczyk jest lekki, mimo że pisze na trudne tematy. Książkę czyta się bardzo szybko. Nie boi się wulgarnych zwrotów, które podkreślają dramatyzm chwili. Wali w oczy niewygodnymi schematami, które dają do myślenia, ale potrafią również przerazić.

Nie mogło zabraknąć minusów. Przekoloryzowanie jest jednym z nich. Większość powieści jest przedstawiona w sposób sprzeczny z przyjętymi prawdami. I na pewno, w myśleniu autorki, jest ziarenko prawdy, jednak czarno-białe postrzeganie świata odbiera realizm lekturze. Może moje doświadczenia są zupełnie inne. Ne twierdzę, że nie ma czegoś takiego jak gnębienie w szkole, ale autorka przekonuje czytelnika, że dorośli nie mają wpływu na agresywne zachowania. Wręcz się niemi nie przejmują. 

Inną sprzecznością, jest przedstawienie rodziców głównej bohaterki. Raz są pokazani jako troskliwi i przejmujący się. Za chwil są za bardzo zabiegani żeby na cokolwiek zwracać uwagę. To jak to jest? Brakuje mi spójności w myśleniu oraz przesłaniu.


Podsumowując. Książka jest mroczną wizją dorastającej dziewczynki, która ma swój brutalny świat. Autorka pokazuje w specyficzny sposób dorastanie polskiej młodzieży. Brutalny, szczery i na swój sposób prawdziwy. Polecam zapoznać się z Zaginionymi dziećmi. Mimo że tytuł sugeruje trochę inną tematykę. Mocne i szczere dzieło, które niejednokrotnie działa na nerwy, ale otwiera też oczy na niektóre aspekty. Książka skłania do przemyśleń. W mojej ocenie to bardzo ważne w literaturze. Polecam.

Katarzyna Gnacikowska

Za książkę dziękuję Wydawnictwu Novae Res.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz